To był dzień, który pachniał watą cukrową, brzmiał śmiechem najmłodszych Nowosolan. W niedzielę Park Krasnala pękał w szwach – nie tylko od liczby najmłodszych mieszkańców Nowej Soli, ale przede wszystkim od emocji, jakie rozlały się po zielonej przestrzeni jednego z najbardziej bajkowych miejsc w mieście.
Wśród baniek mydlanych i kolorowych namiotów, dzieci zamieniały się w podróżników, artystów, sportowców i odkrywców. Na kilka godzin Nowa Sól przypominała zaczarowaną krainę, w której nie istnieją pośpiech i obowiązki – jest tylko tu i teraz: śmiech, zabawa i bezpieczna bliskość rodziny.
W sercu parku – teatr. Zamiast sceny – zielona trawa i dzieci siedzące po turecku, zasłuchane w przygody Frani Recykling, która razem z małymi widzami próbowała ocalić cztery żywioły. Dalej, gra terenowa, w której każda pieczątka była biletem do nagrody i kolejnym powodem do dumy.
– Takiej radości nie da się zaprogramować. Ona dzieje się sama, gdy dajemy dzieciom przestrzeń, czas i uważność. Park Krasnala to więcej niż tylko miejsce – to wspólne przeżycie. I o to nam chodziło, powiedziała Beata Kulczycka, prezydent Nowej Soli.
Wśród atrakcji znalazły się również konkurencje sportowe, tor przeszkód, rodzinne wyścigi w workach. Ale najważniejsze było to, co niewidoczne na pierwszy rzut oka – więź, która w tym dniu zadziała się między pokoleniami.
Niektórzy dziadkowie tańczyli z wnukami, inni robili zdjęcia, które jeszcze długo będą wracać na ekranach telefonów. Były momenty wzruszeń – gdy starsze dzieci pomagały młodszym, albo kiedy rodzice zrezygnowali z telefonu, by przez chwilę znów poczuć się jak dziecko.
Dzień Dziecka w Nowej Soli, pełen gwaru, uśmiechów i nieustającej zabawy, zakończył się tak, jak powinien: zmęczonymi, ale szczęśliwymi twarzami. I pytaniem: „Czy jutro też będzie taki dzień?”






































